and jeez, for feck sake, if i was to cut something off meself for every dull person that came here, i'd only have me head left!
a właśnie, a propos posępnego czerepu, to nie mieści mi się w głowie jakie to jest dobre! wychodząc od rzeczy tak miałkiej jak tylko może zamienia się w szekspirowską tragedię niemalże. takie to jest sprytne, cwane, niepozorne, wygląda niewinnie, nieźle się maskuje.
rodzaj krypto kapiszona, na zewnątrz petarda, w środku atomówka; niby widokówka, a dotyka rdzenia. historyjka dość prosta, primaaprilisowa, że trochę paweł i gaweł, trochę żuraw i czapla. ot i grepsik taki, zrazu myślisz sobie, jakieś buddy-movie będzie, odklejone, tamtejsze, pocztówkowe, miejscowe, zanurzone w ichniejszym regionalnym folklorze - a to jest opatulone tak gigantyczną ilością znaczeń i kontekstów, że głowa boli, czania dymi i pojemność mała od samego tylko wyliczania, cóż dopiero mówić o zgłębianiu każdego z nich.
jest w tym i życie, i śmierć, i przyjaźń, i żałoba, nadawanie sensów, kształtowanie losów, istota tworzenia, tworzenie istnienia, świadomość korzenia, konieczność cierpienia, duma, ambicja, honor, poświęcenie i inne podejrzanie brzmiące tego typu słowa, a przy tym - jak się już wpadnie w ten trans, uchwyci ten wajb, to nie można przestać się śmiać! wielka komedia i wielka tragedia idą ze sobą w parze jak but lewy i prawy, jak niebo i ziemia, jak chichot i lament, jak tarantino i zemsta, jak kulfon i nomika, jak jaś i małgosia, jak legia i polonia, jak hałałabała i pankracy, jak filemon i bonifacy.
absoluty istnienia pod absurdami cierpienia; wielość wymiarów przeżywania życia w głowach, każde na innym paśmie, na innej długości fali i częstotliwości przeżywania.
ta z kolei wsobność wgłowna, makówkowa, połebowiona, złepetyniała i uczaszkowiona, z rzadka przerywana jakby czymś demokratycznym, strefą neutralną zgoła, polem porozumień (what are you doin' here, was the pub closed?) (linie zbiegu kosmosu są w pijalni piw) albo wieszczką lokalną albo greckim chórem; tym, lelum polelum, larum postmortemum, ponurym hałasem zrozumiałym przez wszystkich, tam, za horyzontem, w miejscu w którym morze łączy się ze słońcem:
zwiastującym nieuchronność katastrofy złowróżbnym pogłosem pomroczności złowieszczej, zbliżającym się widmem rzucającym długie cienie.
(zwany las birnamski zbliża się powoli)
a piękna to będzie, panie szefie, katastrofa - o czym wie już widz, wcześniej wiedzą psy oraz koniokształtne¹ - znosząca podziały i zacietrzewienia:
wesoły manifest odwiecznego prawa wielkiego spojrzenia, łączącego i zrównującego wszystkich, którzy nie są równi w swoich oczach (w oczach swojego wewnętrznego prawa).
[1] tu taka drobna uwaga, bo to już drugi w tym roku - po kapitalnym EO, IO jerzego skolimowskiego - film, w którym świat dwunożnych pełzaków widzianych dziewiczymi oczami naszych braci oślich jawi się jako absolutny absurd, groteskowy bełkot, utysk, wysmut, rozżal, odszloch, wybek und wystęk z dna urwiska, że doprawdy nie ma już czego ratować.
czas odwołać hetmana i pakować manatki dokonując wesołej auto-samo-euta-nazjo-trans-molekulizacji zanim zaczną się fajerwerki!
Straszny bełkot. Próba dorobienia ideologii tam gdzie jej po prostu nie ma. Ubierając to wszystko w szaty nowomowy nie zakryjesz pustki, która zionie po napisach końcowych.
czołem, operujesz na tak uogólnionym poziomie, że trudno jest mi się odnieść - zapytam więc, co tam się konkretnie musiałoby wydarzyć się; którą to barwą, w jakim odcieniu i o jak woczokującej intensywności nasycenia powinien był autor wypełnić ten biały kwadrat na czarnym tle, ażebyś nie poczuł się wystrychnięty na dudka?
Nieźle napisane. Ludzie już nie umieją czytać nic innego niż jasne czytelne komunikaty stąd takie komentarze.
Ja bym chciał, żeby ktoś nakręcił taki film osadzony gdzieś na tym dziwnym Gornym Ślasku, ale na ubocz, podczas powstań śląskich. Podobni dziwacy tutaj byli i takich "głupków" jak Pàdraiców i Dominiców to w ogóle zatrzęsienie. Powiedzmy że Colm ty by był jakiś malarz czy rzeźbiarz Jorg i by ni z tego ni z owego ni chcioł już godać z Bercikiem ani łazić z nim do szynku. Jakos tak w ładnym miejscu musieliby to zrobić, ale na tyle blisko od miast żeby było słychać strzały. Tak jakoś mi się kojarzyło przez cały seans. Bardzo "swojski" jest tej film.
całkiem interesująca koncepcja;) tylko nie bardzo widzę kto miałby to zrobić odkąd pan kazimierz dołączył do grona beztroskiej większości.. była wprawdzie bardzo ciekawa telenowela dokumentalna twórców znanych później szerzej z projektów Ballada o Lekkim Zabarwieniu Erotycznym i Chłopaki do Wzięcia - Serce z Kamienia to się nazywało. niektóre scenki popijania kujawiaczka tudzież starania się o pracę i/lub dziewczynę - w salonie własnego domostwa wprawdzie, za to przy użyciu kolorowej gazety oraz telefonu - były jakby żywcem wyjęte z twojej wizji, szczerze polecam to cudo!
Bardzo! Jak dla mnie to film wspaniały. Klimat, który pochłania, dialogi zmuszające do myślenia chociaż bardzo proste, zdjęcia, muzyka, wszystko... McDonagh jak zwykle dał popis!
no widzisz, i ja też go tak widzę, zatem więc oboje go widzimy, a fabrykanci snów z holy voodoo podczas ostatniej ceremonii jakoś go nie zauważyli..
Podoba mi się porównanie do Szekspira. Właśnie tak. Zastanawiałam się czemu ten film mi się tak podobał, chociaż historia prosta. Prosta, ale zgłębiająca ludzka naturę jak Szekspir - niezależnie czy się czyta dosłownie czy metaforycznie. Niejednoznaczna historia, gdzie człowiek prosty a jednak tak skomplikowany.
same paradoxy, ale paradox to wyższa forma myślenia jak powiadają, więc też by się zgadzało..
ojej, no dobra, można by się na tym tymczasowo zafokusować, ale co się w ów czas stanie z prochami biednego osiołka?