Po autentycznej relacji (Obława. Snajper z Waszyngtonu - Marc Tiley, 2010) obejrzałem tę "opartą" fabułę, fabułę cienką jak dupa węża. Pojawiają się tu zmyślone postacie, inne, nieraz główne, jak czarnoskóry szef policji, które nic nie wniosły do śledztwa w rzeczywistości, tu grają pierwsze skrzypce, tak że wydaje się, iż są li tylko afroamerykańską (jak to się teraz przywykło mówić w lewych salonach) przeciwwagą dla islamskich, czarnoskórych zabójców; właśnie - islamskich, a tu - ani słowa o tym, są za to słowa ociekające patosem, bezsensowne, trywialne. Dydaktyczny filmik ku pokrzepieniu... władzy.