Kolejna krótkometrażówka zrealizowana przez Polańskiego - tym razem w rosnącej frustracji w oczekiwaniu na pełnometrażową fabułę. Widać wyraźnie wpływy slapsticku i niemych komedii Chaplina czy Keatona. Wszystko to w służbie alegorycznej przypowieści o rodzaju ludzkim, jego potrzebie dominacji oraz jednostkowym egoizmie. Opatrzone muzyką Komedy, z Kondratiukiem w roli współscenarzysty oraz Frykowskim w małym epizodzie złodzieja sanek. Jak na małą formę - kapitalne, tak pod względem realizacyjnym, jak i znaczeniowym.